Jak śpiewał w piosence "12 groszy" bard dzisiejszych 40- i 50-latków, Kazik Staszewski, "Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące". Choć tegoroczna jesień pod względem temperatur nas rozpieszcza, to jednak zbliża się ten moment, gdy w namiocie ogrzewanie może powoli zaczynać być niezbędne.
Ogrzewanie namiotu pozwala przedłużyć sezon korzystania z namiotów. Ułatwia wysuszenie odzieży, ale także umożliwia funkcjonowanie w namiocie w sposób inny niż tylko nieruchome leżenie w śpiworze. Warto mieć w zanadrzu skuteczną metodę na ogrzewanie namiotu, na wypadek jego użycia jako schronienia w sytuacjach awaryjnych. Zwłaszcza, jeśli miałoby służyć dłużej niż tylko przez kilka dni.
Wiele osób zastanawia się, jak zapewnić sobie właściwą temperaturę w namiocie i jakie są bezpieczne rozwiązania, które będą równie skuteczne, jak domowy grzejnik. W tym artykule omówimy różnego rodzaju rozwiązania, na różne paliwo, w tym propan butan i konstrukcje takie jak promienniki, piecyki i tak dalej. Wyjaśnimy też jaka jest ich zasada działania, czy do pracy potrzebują prądu i jakie paliwo należy do nich stosować.
Odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: oczywiście nie! W zupełności wystarczy bowiem odpowiednio ciepła odzież oraz gruby śpiwór. Jeśli w namiocie wyłącznie nocujemy, a większość czasu spędzamy poza nim, nie będzie to problemem.
Kłopot pojawia się jednak wtedy, gdy pogoda jest tragiczna i przez większość dnia pada. Wtedy możemy chcieć zamknąć się w namiocie by choćby uciec przed deszczem. Źródło ciepła w takiej sytuacji pozwoli nie tylko ogrzać namiot, lecz także przyspieszy schnięcie odzieży. Niektóre rozwiązania będą mogły być wykorzystane także do przygotowywania posiłków albo gotowania wody.
Powyższe zdjęcie przedstawia 10-osobowy namiot Robens Kiowa z dostosowanym do niego piecykiem na drewno, tego samego producenta.
Rozwiązań jest bardzo wiele, a najprostszym może być choćby i grzejnik elektryczny. To rozwiązanie oczywiście nie jest pozbawione ograniczeń: w terenie rzadko mamy dostęp do energii elektrycznej...
Pierwszym rozwiązaniem, które przychodzi do głowy, jest jakiś piecyk. Może to być piecyk gazowy albo piecyk naftowy. Obydwa rozwiązania są dobre z tego względu, że nie wymagają odprowadzenia spalin za pośrednictwem komina. Mogą więc ogrzać wnętrze namiotu także wtedy, gdy jego konstruktor nie przewidział otworu do umieszczenia komina (tylko niektóre, zazwyczaj większe namioty, są w to rozwiązanie wyposażone).
Piecyk naftowy jest rozwiązaniem fajnym szczególnie wtedy, gdy wykorzystujemy naftę również do innych celów: na przykład do gotowania (w kuchence na palia płynne) oraz do oświetlenia (z użyciem lampy naftowej).
Na początku 2022 roku opublikowaliśmy na blogu Domowy Survival test piecyka naftowego za 660 złotych. Po wybuchu wojny piecyki naftowe bardzo podrożały. Dokładnie ten model testowany tam, TOSAI 241A, kosztuje teraz prawie 900 złotych!
Piecyk naftowy nie jest rozwiązaniem pozbawionym wad. Przede wszystkim to spory kawałek blachy, zajmujący mnóstwo miejsca. Trudno wyobrazić sobie noszenie go w plecaku na biwak. Z całą pewnością nie można powiedzieć, żeby to był piecyk turystyczny. ;) Może w przyszłości pojawią się mniejsze i lżejsze piecyki naftowe, i wtedy będzie można uważać ogrzewanie lekkim piecykiem naftowym za jakiś sensowny pomysł.
Wady: smród spalin. W namiocie raczej nie będzie problemem ze względu na wentylację.
Zalety: ogrzewa głównie na drodze promieniowania, a więc odpowiednio ustawiając piecyk, możemy ogrzać namiot dokładnie w tej części, w której przebywamy.
Grzejnik gazowy, a w zasadzie piecyk gazowy, to urządzenie działające na bardzo podobnej zasadzie do piecyka naftowego. Rozwiązań jest sporo, od dużych, choć wciąż przenośnych piecyków na butle 11-kilogramowe, skończywszy na małych palnikach o odpowiedniej konstrukcji, nakręcanych na butle turystyczne.
Autor niniejszego artykułu ma na przykład mały piecyk na podłużne kartusze gazowe, identyczne, jak stosowane w niektórych turystycznych kuchenkach na gaz. To rozwiązanie można nawet do pewnego stopnia nazwać kieszonkowe ze względu na stosunkowo mały rozmiar i wagę. Wprawdzie nie wsadzimy go nawet do kieszeni plecaka, to jednak możemy go z łatwością przenieść.
Najbardziej kompaktowe rozmiary mają palniki nakręcane do butli gazowej albo na kartusze. Mają one dość specyficzną konstrukcję i zazwyczaj posiadają specjalnie ukształtowany ekran do odbijania promieniowania podczerwonego. Te promienniki gazowe czasem nazywane są potocznie słoneczkiem. W najmniejszej wersji występują nawet w rozmiarze nadającym się do podłączenia do kartusza, choć większość modeli pasuje tylko do dużych butli turystycznych (o pojemności 0,5 kg lub większej).
Wady: oprócz wielkości to w zasadzie nie ma. Spaliny są niemal bezwonne.
Zalety: podobnie, jak w przypadku naftowych, piecyk gazowy także grzeje głównie na drodze promieniowania i możemy ustawić go w odpowiedni sposób, by zapewnić odpowiednią temperaturę dokładnie tam, gdzie chcemy.
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem pod wieloma względami będzie piecyk do namiotu na drewno. To rozwiązanie pozwala korzystać z paliwa znalezionego w terenie, o ile tylko będzie odpowiednio suche (choć można pozwolić sobie na jego szybkie wysuszenie, jeśli zebrany opał umieścimy w namiocie, blisko piecyka, choć oczywiście w bezpiecznej odległości). Czyli nie wymaga zabrania ze sobą butli gazowej.
Takie piecyki mogą też mieć większą moc grzewczą. Z drugiej strony trudniej się ją reguluje, bo możliwe jest to tylko poprzez utrzymywanie w piecyku większego lub mniejszego ognia. Taki piecyk nie jest przecież wyposażony w czujnik temperatury, który mógłby automatycznie regulować dopływ gazu albo tempo spalania.
To rozwiązanie jest z całą pewnością najskuteczniejszym sposobem by zapewnić odpowiednią temperaturę zimą w namiocie użytkowanym długotrwale. Wymaga też oczywiście ogromnych ilości paliwa, ale także odprowadzenia spalin przez komin. Niektórzy decydują się od razu na zakup odpowiedniego namiotu wyposażonego w otwór na wyprowadzenie komina, a później na dokupienie piecyka.
Komfort cieplny zależy od szeregu czynników, ale w największym skrócie: odczuwamy go wtedy, gdy nasze ciało traci tyle samo ciepła, ile go w danym momencie wytwarza i pozyskuje. I nie, nie jest prawdą, że najwięcej ciepła tracimy przez głowę i wystarczy założyć czapkę. ;)
Idealnie byłoby mieć w namiocie dobrą izolację cieplną, ale to oczywiście niemożliwe. Nie da się przecież namiotu od środka wyłożyć tkaniną podobną do tego, z czego szyje się koce lub śpiwory. Tylko niektóre namioty pozwalają na wydzielenie w środku sypialni. Jeśli mają do tego celu uchwyty, można próbować zawiesić coś z grubszego materiału albo przynajmniej koc termiczny (ratunkowy), folię NRC. Warstwa tego koca będzie odbijać promieniowanie podczerwone w odpowiednią stronę.
Wszelkie piecyki będą ogrzewać powietrze oraz nas bezpośrednio na drodze promieniowania. Ciepłe powietrze będzie się szybko chłodzić, więc większe znaczenie będzie mieć ten drugi mechanizm przekazywania ciepła. Ale on działa tylko z tej strony, z której znajduje się piecyk. Zadbajmy więc przynajmniej o to, by móc zapewnić sobie dobrą izolację z drugiej strony. Czyli po prostu czymś się przykryć, choćby kurtką, czy rozpiętym śpiworem.
Mając odpowiednio dużą moc grzewczą piecyka i kurtkę na plecach, prawdopodobnie osiągniemy oczekiwany komfort cieplny. Przed snem zaś zaszyjemy się w śpiworze i to one zapewnią nam odpowiednie ciepło.
Tak, można ogrzać namiot za pomocą kuchenki turystycznej na paliwa płynne czy na gaz. To rozwiązanie nie jest optymalne, bo konstrukcja palnika służy do efektywnego oddawania ciepła do dna płaskiego garnka lub czajnika, a nie do... namiotu i osób w jego wnętrzu. Tym niemniej w sytuacjach awaryjnych możliwe jest wykorzystywanie kuchenki jako piecyk turystyczny.
Warto w tym momencie przypomnieć, że spalanie jakichkolwiek paliw w miejscu o ograniczonej ilości tlenu (ograniczonej wentylacji, a takim z całą pewnością jest namiot) będzie powodować powstawanie tlenku węgla. Tlenek węgla, potocznie zwany czadem, to bardzo niebezpieczna trucizna, która co roku przyczynia się do śmierci wielu osób. Warto korzystać ze zdrowego rozsądku i minimalizować ryzyko, w szczególności:
gasząc kuchenkę, gdy idziemy spać (co minimalizuje także ryzyko pożaru, gdy przypadkiem przesuniemy coś przez sen prosto nad płomień kuchenki),
zabierając ze sobą czujnik czadu.
Na naszym rynku dostępne są kuchenki, które doskonale się do tego nadają, choć niemal zawsze w instrukcji obsługi znajdziemy informację, by tego nie robić. Znaleźliśmy jednak kiedyś wyniki badań opublikowane na stronie norweskiego wojska, w których testowano ogrzewanie namiotów popularnymi kuchenkami na paliwa ciekłe, o konstrukcji podobnej do sprzedawanego u nas w sklepie Optimus Polaris Optifuel. Warto zaznaczyć, że ilość wytwarzanego tlenku węgla znacznie wzrosła po postawieniu na palniku garnka. A więc jeśli chcemy taką kuchenką ogrzewać, to bez ustawienia na kuchence naczynia.
Szczęśliwie można sobie zapewnić ciepło w namiocie zimą bez prądu bez potrzeby kupowania drogich rozwiązań. Najprostszy piecyk można zrobić z kilku puszek po żywności. Takie rozwiązanie zaprezentował na swoim kanale na YouTube NightHawkInLight.
Inne projekty, które widziałem, zakładały wykorzystanie stalowych wojskowych puszek na amunicję.
W tym miejscu należy zwrócić uwagę na następujące aspekty:
zagrożenie związane z produkcją czadu (tlenek węgla),
zagrożenie pożarowe w przypadku przewrócenia,
zagrożenie pożarowe, jeśli przypadkowo przysuniemy do płomienia lub promiennika coś z łatwopalnego tworzywa.
Problem czadu można rozwiązać po prostu dbając o odpowiednie wietrzenie namiotu (otwarcie wszystkich otworów wentylacyjnych) i gaszenie piecyków przed snem. Gdy paliwo nie ulega spalaniu, są one przecież bezpieczne (choć ryzyko pożarowe maleje dopiero po jakimś czasie, gdy ostygną). Dla pełnego bezpieczeństwa można zabrać ze sobą czujnik CO. Pod względem wytwarzania czadu lepsze są piecyki na gaz, bo paliwa płynne zawsze są nieco trudniejsze w spaleniu.
Jeśli chodzi o zagrożenia pożarowe, to po prostu trzeba zachować zdrowy rozsądek i uważać. W tym aspekcie gaszenie przed snem też bardzo mocno pomaga. Zresztą... im krótszy czas pracy piecyka, tym mniej musimy nosić ze sobą paliwa, a więc tym mniejszy zbiornik na naftę czy propan musimy mieć przy sobie (a przecież sam zbiornik też swoje waży!).